|
Kalendarium: rok
1996
Rok: |
1992 |
1993
|
1994
|
1995 |
1996
|
1997 |
1998
|
1999
|
2000 |
2001
|
2002
|
2003
|
2004 |
1 stycznia |
o godz. 9.00 wezwano straż do
pożaru na os. Kolorowe. Ogień powstał prawdopodobnie na skutek
zwarcia instalacji elektrycznej w jednym z pokoi, gdzie nikt nie
nocował. Relację z tego zdarzenia zamieściła Gazeta Wyborcza z
03.01.1997 r.: "Wyszłam na korytarz (- opowiada Sabina Jarosz -)
i zobaczyłam w średnim ogień. Zaczęłam krzyczeć. Kiedy
Małgorzata Jarosz uciekła z dziećmi, jej mąż Zbigniew chwycił
garnek z wodą. Chciał coś ratować. - Wtedy właśnie wywaliło
szybę w drzwiach od pokoju i ogień wybuchł na korytarz. Uciekłem
- mówi, wyciągając papierosa z paczki. Zbigniew Jarosz pobiegł
piętro wyżej do sąsiadów. W kilka chwil płomienie zajęły
korytarz, kuchnię i duży pokój. Ogień wydostał się na klatkę
schodową, okopcił drzwi mieszkania naprzeciwko i poszedł wyżej,
na czwarte piętro budynku. - Gdyby straż pożarna nie przyjechała
tak szybko, to nie wiem, co by było - mówi Zbigniew Jarosz".
Ogień ugaszono w ciągu godziny. Straty wyceniono na 80.000 zł. |
|
|
6 stycznia |
prawdopodobnie rozżarzony
węgiel, który wypadł z pieca był przyczyną pożaru w oficynie na
piętrze przy ul. Kochanowskiego. Ogień szybko rozprzestrzenił
się po mieszkaniu, w którym na regałach, w biblioteczkach i na
podłodze znajdowały się duże ilości książek i gazet. 89-letnia
właścicielka wpierw udała się do sąsiedniego mieszkania, w
którym znajdowało się dwoje dzieci w wieku 8 i 9 lat i
wyprowadziła je na klatkę schodową, skąd mogły przejść do
bezpiecznej sąsiedniej kamienicy. Sama wróciła ratować
mieszkanie. Wezwanym przez sąsiadów strażakom nie udało się
uratować życia staruszki. Pożar ugasili z pomocą 3 prądów wody.
W akcji ratowniczo-gaśniczej uczestniczyło łącznie 6 samochodów
pożarniczych, w tym 3 gaśnicze. W wyniku pożaru spaliła się cała
kuchnia i pokój. Straty materialne oszacowano na 50.000 zł.
|
|
|
11 stycznia |
przed godz. 10-tą na os.
Oświecenia w jednym z mieszkań na parterze doszło do eksplozji
gazu. Siła wybuchu była tak duża, że podmuch wyrzucił znajdującą
się w mieszkaniu lokatorkę przez okno na podwórko. Doznała
oparzeń II stopnia 40% ciała, urazu głowy i wstrząśnienia mózgu.
Przechodzącej w tym czasie koło bloku kobiecie kawałki szkła
poraniły twarz i rękę. Ponadto lekko zatruci zostali lokatorzy
mieszkający powyżej mieszkania, gdzie nastąpił wybuch, a jedna z
kobiet doznała oparzenia nóg. Po przybyciu na miejsce strażacy
podali 4 prądy wody do palącego się mieszkania, równocześnie
ewakuując mieszkańców z wyższych kondygnacji i udzielając
poszkodowanym I pomocy. W doszczętnie spalonym mieszkaniu na
parterze znaleźli zwęglone zwłoki mężczyzny. Na skutek wybuchu
zniszczone zostało również mieszkanie sąsiadów: wyleciały drzwi
z futryną, popękały ściany. Spalona została również klatka
schodowa. Uszkodzenia zgłosiło także 13 osób parkujących
samochody przed budynkiem. Ogólnie straty oszacowano na 200.000
zł. Dochodzenie policyjne wykazało, że sprawczynią wypadku była
w/w poszkodowana lokatorka mieszkania, gdzie nastąpił wybuch..
Motywem jej działania była chęć pozbycia się byłego męża, z
którym stale była skłócona.
Na os. Albertyńskim prawdopodobnie na skutek pęknięcia przewodu
paliwowego doszło do pożaru samochodu marki "polonez". Zdarzenie
to opisała Gazeta Krakowska z 12.01.1996 r. w notatce "Sekunda
od śmierci": "Żyję? O, Boże, żyję - kobieta z niedowierzaniem
dotyka swojej głowy i serca. Tłum przechodniów w milczeniu
patrzy na płonący samochód. Ogień sięga ósmego piętra. Na
sygnale jedzie straż pożarna i policja. Jest piąta po południu w
Nowej Hucie. Pięć minut wcześniej jasny polonez skręcił w
uliczkę między os. Niepodległości a os. Albertyńskim. Wybuch
nastąpił w ciągu sekundy. Mimo że wokół pełno bloków, sklepów,
parkingów samochodowych, poczta, nikt nie ucierpiał. Stojący
obok policjant prosi zgromadzonych o rozejście się, ale jego
apelu nikt nie słucha. Ludzie chcą z bliska zobaczyć tę, która
ocalała. Cecylia R. ukrywa załzawioną twarz. Chwilę temu
wyjechała z pracy". Strażacy 1 prądem wody ugasili pożar i
pojazd przekazali policji w celu przeprowadzenia ekspertyzy.
Straty materialne oszacowano na 3.000 zł. |
|
|
4 maja |
w kolegiacie św. Floriana ks.
bp Albin Małysiak odprawił uroczystą mszę św., w której
uczestniczyli strażacy Państwowej Straży Pożarnej oraz straży
ochotniczych. Po nabożeństwie miała miejsce procesja z
Najświętszym Sakramentem. |
|
|
6 maja |
prawdopodobnie niedopałek
papierosa stał się przyczyną pożaru w mieszkaniu przy ul.
Łobzowskiej. Po wejściu do wnętrza znaleziono zwłoki 32-letniego
mężczyzny. Podano 1 prąd wody. Pożar ugaszono w ciągu blisko 80
min. Straty materialne oszacowano na 10.000 zł. |
|
|
8 maja |
strażacy zostali wezwani do
udzielenia pomocy w zawiązku z próbą samobójstwa. Tak to
zdarzenie opisała Gazeta Krakowska z 10.05.1996 r. w notatce
"Strażak od samobójców": "Kilkunastoletni chłopak usiłował w
środę o godz. 22 skoczyć z dachu kamienicy przy ul. św. Tomasza
w Krakowie. Wezwano straż pożarną, policję, pogotowie. Strażacy
błyskawicznie rozłożyli skokochron. Tymczasem ich kolega wszedł
do mieszkania na V piętro i z okna prowadził dyskusję z
desperatem. Po chwili strażak zapalił papierosa, podał ogień
młodzieńcowi, złapał go za rękę i wciągnął do środka. Wszystko
działo się błyskawicznie, na wąskim gzymsie, 20 metrów nad
jezdnią. Strażakiem, który uratował chłopca jest młodszy
ogniomistrz Stanisław Synowski (38 lat)". |
|
|
5 czerwca |
strażacy zostali wezwani w
związku z próbą samobójstwa. Zdarzenie to opisał Dziennik Polski
z 07.06.1996 r. w notatce "Spadł na poduszkę": "Przez dłuższy
czas prowadzono natomiast pertraktacje, w obecności tłumu
gapiów, z 32-letnim J. K., który zamierzał wyskoczyć z trzeciego
piętra bloku na osiedlu Kalinowym (podobno nie była to jego
pierwsza próba). Początkowo przywiązał się do anteny i wisiał
nad ziemią, następnie wszedł do mieszkania. Później jednak
chciał zapobiec, by go złapano (interweniująca ekipa namawiała
do poniechania zamiaru, ale też usiłowała zbliżyć się do
mieszkania) i nagle wyskoczył z budynku przez okno. Na
szczęście, na ziemi, strażacy rozłożyli już wcześniej poduszkę
powietrzną, więc w wyniku upadku nie doznał obrażeń ciała.
Pierwszej pomocy udzielił mężczyźnie lekarz Szkoły Aspirantów
Pożarnictwa, później został on zabrany przez pogotowie
(najprawdopodobniej do szpitala psychiatrycznego). Mężczyzna był
w szoku, miał także na ciele ślady skaleczeń, być może zrobione
żyletką" |
|
|
8 czerwca |
przed godz. 22-ą straż pożarna
została wezwana do zabudowań gospodarczych i domu mieszkalnego
przy ul. Podgórki. Okazało się, że 80-letni właściciel
posiadłości pod nieobecność domowników podpalił majątek, a sam
powiesił się w jednym z pokoi. Strażacy odcięli go, udzielili I
pomocy i przekazali lekarzom z karetki pogotowia, którzy w
ciężkim stanie i poparzonego zabrali do szpitala. W trwającej 30
min i uwieńczonej sukcesem akcji ratowniczo-gaśniczej
uczestniczyło 6 samochodów strażackich, w tym 3 gaśnicze. Straty
oceniono na 15.000 zł. |
|
|
14 czerwca |
na ul. Kotlarskiej podczas
niewłaściwie prowadzonych prac remontowych instalacji gazowej
doszło do wybuchu. Podmuch przewrócił przechodzącą opodal
kobietę. Zniszczona została ceglana ścianka działowa w piwnicy,
na klatce schodowej wyleciały z okien szyby, a w niektórych
mieszkaniach popękały. Wezwani na miejsce strażacy
przeprowadzili ewakuację mieszkańców zagrożonej kamienicy,
eksplozymetrem sprawdzili stężenie gazu oraz przy pomocy
agregatu wpompowali do piwnicy powietrze w celu obniżenia
stężenia gazu. Rozwinęli również linie gaśnicze, aby szybko
przeciwdziałać skutkom kolejnych, ewentualnych wybuchów. Cała
akcja trwała około 90 min. |
|
|
23 października |
podczas powadzenia prac
budowlanych przy kościele św. Józefa oo. Karmelitów Bosych przy
ul. Rakowickiej doszło do zawału fragmentu ściany prezbiterium
kaplicy. Pod gruzami zginął 30-letni robotnik. Strażacy
odgruzowali miejsce zdarzenia i przy pomocy sprzętu podręcznego
burzącego i pneumatycznego wydobyli denata z wykopu. |
|
|
28 października |
Dziennik Polski zamieścił
artykuł pt. "Milion za grochówkę" w którym poinformował, że
"Komisja Praworządności i Porządku Publicznego zwróciła się do
Zarządu Miasta (...) o jak najszybsze (jeszcze w tym roku)
znalezienie 40 tys. zł na zakup aparatury do ochrony dróg
oddechowych w trakcie akcji gaśniczej dla straży pożarnej.
Komisja chce również, by w przyszłym roku UM dofinansował budowę
strażnicy gaśniczej w Bronowicach w kwocie 1 mln zł, radni zdają
sobie jednak sprawę, że przeforsowanie tego wniosku będzie
najtrudniejsze (...). Według Marii Kret miasto powinno wesprzeć
strażaków nawet większą kwotą niż milion, a środki można zabrać
z puli festiwali, np. żydowskich. Na akcję ratowniczą i usuwanie
skutków powodzi na terenie miasta krakowscy strażacy wydali w
dniach 28 sierpnia - 18 września ok. 160 tys. zł, interweniowali
ponad 600 razy. Z 21 pomp wodnych 12 nie nadaje się do użytku,
zniszczeniu uległo większość węży. Wojewoda przekazał SP 100
tys. zł jako refundację kosztów akcji prowadzonej na terenie
całego województwa (pieniądze jeszcze nie dotarły), miasto
dołożyło ze swojej strony 35 tys. zł.". |
|
|
1 listopada |
po godz. 20-ej wybuchł pożar w
mieszkaniu przy ul. Józefińskiej. Na miejsce zdarzenia udało się
6 samochodów pożarniczych, w tym 2 gaśnicze. Podano 2 prądy wody
w natarciu. Okoliczności tego zdarzenia opisała Gazeta Krakowska
z 2-3.11.1996 r.: "- Siedziałem w pokoju, kiedy nagle usłyszałem
łomot do drzwi. Sąsiadka błagała, by pomóc jej wyciągnąć męża z
płonącego mieszkania obok - mówi roztrzęsiony Ryszard Markowicz.
- Niestety korytarz był już cały w dymie. Nie dało się wejść do
środka. Chciałem, ale nie mogłem. Pobiegłem tylko do kolegi
zadzwonić po straż - dodaje zdenerwowany. (...) Ciemności
rozświetlają potężne reflektory i migające, niebieskie światła
syren dwóch wozów strażackich i karetki reanimacyjnej. W jej
środku leży płaczący 4-letni chłopczyk. Ma lekko poparzoną
buzię. Sanitariusz stara się mu założyć maskę tlenową. Obok
siedzi starsza kobieta. Głęboko oddycha. Płacze. Wokół wozów,
biegających strażaków, lekarzy i sanitariuszy kłębi się tłum
gapiów. Tuż przy bramie stoi grupka ludzi. Dwie kobiety płaczą.
Młoda dziewczyna stara się wejść do budynku. - Nie wolno! -
zastępuje jej drogę wysoki policjant. - Tam został mój pies.
Muszę iść po niego - błaga dziewczyna. Policjant jest nieugięty.
Chwilę później z kłębów dymu strażacy wyprowadzają młode
małżeństwo. Na rękach niosą maleńkie dzieci. Chłopczyka i
dziewczynkę." W wyniku pożaru śmierć poniósł 38-letni mężczyzna.
Ogień ugaszono po 3 godzinach. Straty materialne oszacowano na
40.000 zł. |
|
|
10 listopada |
wczesnym przedpołudniem
wezwano straż pożarną do pożaru na os. Wandy. Przez wyważone
drzwi oraz z drabiny przez okno ratownicy weszli do mieszkania,
w którym miał miejsce pożar i jednym prądem wody ugasili pożar.
W łazience odnaleźli ciało starszego mężczyzny przewieszone
przez brzeg wanny z głową zanurzoną w wodzie. Pożar, zniszczył
całą łazienkę. Straty materialne oszacowano na 5.000 zł. |
|
|
9 grudnia |
do otwarcia mieszkania
strażacy zostali wezwani przez policję. Wydarzenie to opisała
Gazeta Krakowska w notatce o znamiennym tytule: "A może się
zakochał?": "Wczoraj około południa mieszkańcy bloku przy ul.
Dembowskiego usłyszeli wołanie o pomoc. Przybyli na miejsce
policjanci nie zostali wpuszczeni do mieszkania, z którego
słychać było krzyki. Okazało się, że właściciel Jacek K. uwięził
tam pracownicę agencji towarzyskiej, którą zaprosił do siebie
kilka godzin wcześniej. Na nic zdały się prośby i groźby
ochroniarzy z agencji oraz łagodna perswazja krakowskich
policjantów. Dopiero wezwani na pomoc strażacy weszli po
drabinie przez okno i wypuścili uwięzioną. Amator "usług
towarzyskich" oznajmił rozbrajająco policjantom, że nic nie
widział i nic nie słyszał. "Aresztowana", bez obrażeń, wróciła
do swych codziennych, "agencyjnych" obowiązków". |
|
|
20 grudnia |
około godz. 1 w nocy na
wezwanie strażacy udali się do pożaru przy ul. Senatorskiej. Po
dostaniu się do mieszkania odnaleźli spalone do połowy zwłoki
starszego mężczyzny, jak się później okazało prof. Gwidona R.,
długoletniego kierownika Katedry Prawa Międzynarodowego
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prawdopodobnie zasnął on z
zapalonym papierosem. Ewakuowano mieszkańców okolicznych
mieszkań. Pożar wkrótce ugaszono. Straty materialne oszacowano
na 30.000 zł. |
|
|
26 grudnia |
Około godz. 17-ej straż
strażacy zostali wezwani do pożaru na os. Zielonym. Tak całą
sytuację relacjonowała Gazeta Krakowska z 27.12.1997 r.: "-
Siedzieliśmy właśnie przy stole opowiada sąsiadka z tego samego
bloku. Nagle jeden z gości krzyknął: "chyba przewody się palą".
Wyjrzeliśmy przez okno. Z mieszkania na pierwszym piętrze
buchały kłęby dymu aż na aleję Róż. Natychmiast zadzwoniliśmy po
strażaków. Mężczyzna prawdopodobnie zasnął z papierosem. Od
niedopałka zajęła się wersalka, po chwili paliło się całe
mieszkanie. Strażacy weszli po drabinie przez okno, jednak na
pomoc było za póĽno. Znaleźli zwęglone ciało." Podano 2 prądy
wody. Akcja gaśnicza trwała 2 godz. Straty materialne oszacowano
na 15.000 zł. |
|
|
|
W zdarzeniach, przy których
interweniowali krakowskich strażacy w 1996 r., śmierć poniosło
25 osób, a 194 zostało rannych, w tym 15 dzieci. Rany odniosło
również 4 strażaków. |
Rok: |
1992 |
1993
|
1994 |
1995 |
1996
|
1997 |
1998
|
1999
|
2000 |
2001
|
2002
|
2003
|
2004 |
|