|
Kalendarium: rok
1999
Rok: |
1992 |
1993
|
1994
|
1995 |
1996
|
1997 |
1998
|
1999 |
2000 |
2001
|
2002
|
2003
|
2004 |
23 stycznia |
Straż pożarna została wezwana
do pożaru na ul. Teligi. Tak wydarzenie to opisał Dziennik
Polski z 25.01.1999 r. w artykule "Ocaleli w łazience": "Pożar
wybuchł około godz. 3. Według ustaleń policji, jedna z lokatorek
mieszkania na II piętrze usłyszała dziwne odgłosy i poczuła swąd
dymu. Gdy wyszła na klatkę schodową, zobaczyła swojego
85-letniego sąsiada, który stwierdził, że pali się jego
mieszkanie. Lokatorka ostrzegła innych sąsiadów, zawiadomiono
straż pożarną i policję. Akcja ratownicza trwała od godz. 3.09
do 7.36, brało w niej udział 8 zastępów - w sumie 23 strażaków.
Najpierw ewakuowano lokatorów palących się mieszkań, później
także innych mieszkańców; łącznie 28 osób. Mieszkańcy jednego z
mieszkań na IV piętrze uciekali przez balkon do swoich sąsiadów
w klatce obok. Lokatorzy środkowych mieszkań nie mieli
możliwości ucieczki - nie ma tam balkonów, a ogień na klatce
schodowej uniemożliwiał opuszczenie mieszkania. - To cud, że
udało im się ocaleć - powiedziała nam siostra lokatorki z III
piętra. - Siostra i szwagier oraz ich syn, 1,5-roczny chłopiec,
schowali się przed ogniem w łazience. Tam polewali się wodą i
wołali o pomoc. (...) Ogień doszczętnie zniszczył jedno
mieszkanie, dwa kolejne nadają się do generalnego remontu, w
czterech są dość znaczne zniszczenia. Nie było ofiar w ludziach,
ale obrażenia odniosło 5 osób, w tym 1,5-roczne dziecko i
kobieta w ciąży. Straty szacowane są na 1 mln zł". W akcji
ratowniczo-gaśniczej uczestniczyło 9 samochodów pożarniczych, w
tym 4 gaśnicze oraz drabina mechaniczna. |
|
|
30 stycznia |
w mieszkaniu na ul. Półłanki
eksplodowała 11-kilogramowa butla z propanem-butanem. Ranne
zostały 2 osoby, które zabrało pogotowie ratunkowe. Strażacy,
którzy przybyli na miejsce zdarzenia 4 samochodami pożarniczymi
w ciągu godziny zażegnali niebezpieczeństwu. |
|
|
31 stycznia |
przed południem na ul.
Grabowskiego na skutek niewłaściwego użytkowania piecyka
elektrycznego powstał pożar w przybudówce na podwórku. Podczas
trwającej 2 godz. akcji ratowniczo-gaśniczej strażacy natknęli
się na ciało młodego mężczyzny, który uległ zatruciu. Mimo
podjęcia akcji reanimacyjnej nie udało się go uratować. Straty
materialne oszacowano na 10.000 zł. |
|
|
1 lutego |
około godz. 1-ej w nocy
strażacy zostali wezwani do pożaru altany przy ul. Odlewniczej.
Podczas dogaszania pogorzeliska odkryto ciała 2 osób. Przyczyną
pożaru było zaprószenie ognia. |
|
|
8 lutego |
strażacy udali się do pożaru
przy ul. Karmelickiej. Informację na temat tego zdarzenia
opublikowała Gazeta Krakowska 10.02.1999 r. w notatce "Było
groźnie": "Około godziny 22 powiadomiono Straż Pożarną i Policję
o pożarze, który wybuchł w jednym z mieszkań przy ul.
Karmelickiej. Niemal doszczętnie spłonęły dwa pokoje. Właściciel
mieszkania uległ lekkiemu zaczadzeniu i został przewieziony na
oddział toksykologii. Do szpitala trafiła również czwórka
dzieci, w tym dwoje bliźniąt z mieszkania znajdującego się na
wyższym piętrze. Przyczyny pożaru ustalają strażacy i policja.
Wiadomo jedno - pożar mógł mieć znacznie tragiczniejsze
następstwa. W mieszkaniu, które spłonęło znajdowała się butla
gazowa. Na szczęście nie wybuchła". Straty materialne wyceniono
na 10.000 zł. |
|
|
24 marca |
wczesnym rankiem wybuchł pożar
przy ul. Ładnej. Szczegóły tego wydarzenia opisał Dziennik
Polski z 25.03.1999 r. w notatce "6 godzin walki z ogniem":
"Wczoraj około godz. 5 rano zauważono ogień w budynku
administracyjnym Polskich Zakładów Zbożowych przy ul. Ładnej 27
(w pobliżu Mogilskiej). Pożar ogarnął część pomieszczeń
biurowych na II piętrze oraz strop i dach. Akcja ratunkowa, w
której uczestniczyło 11 wozów strażackich (36 osób), trwała
prawie sześć godzin. Pożar był bardzo trudny do ugaszenia,
najpierw bowiem trzeba było oddymić pomieszczenia oraz obniżyć
temperaturę, która sięgała 800 stopni. Strażakom udało się nie
dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia na sąsiednie budynki, w
których zmagazynowane jest zboże. Konieczne okazało się
rozebranie części stropu i dachu. Ponadto ogień doszczętnie
zniszczył dwa pomieszczenia biurowe. Straty wstępnie oszacowano
na 200 tyś. złotych. Przyczyny pożaru ustali specjalna komisja". |
|
|
22 kwietnia |
na ulicy Bieżanowskiej powstał
pożar w mieszkaniu. Zdarzenia to opisał Dziennik Polski z
23.04.1999 w notatce "Śmierć na siedząco": "Ogień w mieszkaniu
zauważono około godziny 16 w czwartek. Wkrótce w pobliżu
wieżowca było 12 jednostek straży pożarnej - w sumie około 40
strażaków. Przed wieżowiec zajechały trzy drabiny mechaniczne.
Strażacy stojący na dwóch z nich kierowali na mieszkanie
strumienie wody. Z trzeciej wchodzono do sąsiednich mieszkań
(niektóre były zamknięte, gdyż lokatorzy byli jeszcze w pracy),
by zobaczyć, czy nie trzeba kogoś wyprowadzić. Z budynku uciekła
część. Z rozmów z sąsiadami wynikało, że często odbywały się w
nim alkoholowe libacje. Gdy strażacy weszli do mieszkania -
natknęli się na zwłoki mężczyzny, prawdopodobnie właściciela
mieszkania. - Był w pokoju, na łóżku, w pozycji siedzącej. Ciało
było zwęglone. Wyglądało - jakby się nie bronił, może był zbyt
słaby - powiedział nam strażak. Zdaniem mieszkańców bloku -
mężczyzna mógł być pijany, gdy wybuchł pożar i dlatego nie
próbował uciekać. Wyposażenie całego mieszkania uległo
zniszczeniu; zostały "resztki pralki, piecyka". Temperatura w
pomieszczeniach dochodziło do około 1000 stopni. Wygięły się
metalowe framugi drzwi, grzejniki. (...) Z wstępnych szacunków
wynika, że straty materialne wynoszą około 50 tysięcy złotych.
(...) Akcja straży zakończyła się około godziny 19. Przyczyna
pożaru nie jest jeszcze ustalona, ale prawdopodobne jest
zaprószenie ognia w mieszkaniu, być może przez mężczyznę, który
zginął". |
|
|
4 maja |
w całym kraju odbywały się
uroczystości związane z dniem patrona strażaków - św. Floriana.
Relację z uroczystości w Krakowie zamieściła Gazeta Krakowska w
artykule "¦w. Florian Bazyliką Mniejszą": "W Krakowie
świętowanie rozpoczęło się wczoraj uroczystą paradą strażacką,
mszą świętą w kolegiacie św. Floriana i procesją. Jak każe
tradycja strażacy z całego powiatu krakowskiego przeszli w
zwartym szyku, z kompaniami honorowymi z siedziby przy ul.
Westerplatte do kościoła swojego patrona św. Floriana. Mszę
odprawił i kazanie wygłosił ks. infułat Jan Kościółek,
gospodarzem uroczystości był kapelan strażacki, proboszcz
parafii św. Floriana ks. Jan Czyrek. Po mszy świętej ks.
Franciszek kardynał Macharski poinformował, że watykańska
Kongregacja Kultu Bożego przychyliła się do próśb duchowieństwa
i parafian od św. Floriana i podniosła kościół do rangi Bazyliki
Mniejszej. Przypomnijmy. że m.in. w tej świątyni wikariuszem był
papież Jan Paweł II. Dziękczynna procesja odpustowa z relikwiami
św. Floriana przeszła wokół placu Matejki". |
|
|
7 maja |
z misją humanitarną do Albanii
wyjechała grupa krakowskich strażaków. Napisała o tym Gazeta
Krakowska w notatce "Pięciu z Krakowa": "Dziś przed szóstą rano
z Krakowa wyjechało pięciu strażaków. W południe razem z 3
kolegami z Nowego Sącza wyjadą do Albanii, by jako wolontariusze
nieść pomoc uchodźcom. - Strażacy stacjonują w miejscowości
Lace, 40 km na południowy wschód od Tirany - mówi Andrzej
Siekanka, rzecznik komendanta małopolskiego PSP w Krakowie. -
Tym razem pojedzie 5 strażaków z Krakowa. Tomasz Kozakiewicz,
Ryszard Dębosz, Bogusław Starzak i Wojciech Nowak to pracownicy
Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 z ul. Rzemieślniczej; a
Piotr Horosin jest z jednostki w Skawinie. Strażacy zabierają ze
sobą wyposażenie osobiste, żywność oraz sprzęt techniczny". |
|
|
12 maja |
w godzinach przedpołudniowych
wezwano straż pożarną na ul. Smoleńskiego. Opis tego wypadku
zamieścił Dziennik Polski z 12.05.1999 r. w notatce
"Niebezpieczne maty": "Ponad sześć godzin trwała wczoraj akcja
straży pożarnej przy ulicy Smoleńskiego w Krakowie. Około
godziny 11 wybuchł tam pożar w budynku hotelu robotniczego -
należącego do spółdzielni pracy. W akcji wzięło udział około 60
strażaków z Krakowa i Skawiny. - Prawdopodobnie przyczyną pożaru
było zaprószenie ognia w trakcie prowadzenia prac spawalniczych
przy instalacji centralnego ogrzewania, ale będzie to jeszcze
badane. Ogień byt duży, z uwagi m.in. na to, ze ściany byty
obłożone słomianymi matami, przykrytymi tynkiem. Z tego też
powodu ogień szybko się rozprzestrzeniał, w zakamarkach, na
poddaszu, i trudno go było stłumić; duże też było zadymienie.
Dach był drewnianej konstrukcji, przykryty blachą. Zniszczony
przez ogień - zawalił się - mówi młodszy kapitan Paweł Kozak,
dowódca plutonu z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 z ul.
Rzemieślniczej. Nikt nie odniósł obrażeń, natomiast straty
materialne oszacowano wstępnie na ponad 200 tysięcy złotych.
Całkowitemu zniszczeniu uległy pokoje na pierwszym piętrze,
dach, zalane też zostały pomieszczenia na parterze (część
dobytku zdołano wynieść). Akcja zakończyła się przed godziną
18". |
|
|
11 czerwca |
powstał pożarze na ul
Promienistych. Notatkę na temat tego zdarzenia pt. "Słomiane
ściany jak pochodnie" zamieściła Gazeta Krakowska z
12-13.06.1999 r. "- Tuż przed godziną trzecią zostaliśmy
zaalarmowani, że na ul. Promienistych pali się blok - mówi
oficer dyżurny straży pożarnej. - Pojechało tam 10 zastępów, w
sumie 33 strażaków. Akcję zakończyliśmy około ósmej rano.
Ewakuowaliśmy osiem rodzin. Straty wstępnie szacujemy na 200
tys. zł. (...) - Obudziłam się przed trzecią nad ranem - mówi
mieszkanka narożnego mieszkania, które spaliło się całkowicie. -
Wszędzie rozchodził się gryzący dym, a jedna ze ścian była
gorąca. Zaalarmowałam domowników i sąsiadów. Wybiegliśmy z
mieszkania. Wezwaliśmy straż. A pożar już buszował w słomianych
ścianach. Na szczęście udało się wyprowadzić wszystkich
mieszkańców. Akcja strażacka była błyskawiczna, ale żeby stłumić
ogień pełzający w ścianach trzeba było niektóre rozebrać. Dwa
mieszkania całkowicie pozbawione są sufitów i dachu. Innym grozi
katastrofa budowlana, gdyż drewniane stropy nasiąkły wodą". |
|
|
13 czerwca |
ukazał się w Dzienniku Polskim
artykuł "Jedni się drapią, inni się cieszą" informujący o pladze
obrzeżka na Wieży Mariackiej: "Znowu przeżywamy zmasowany atak
obrzeżków - skarżą się hejnaliści z wieży Mariackiej. - Ostatnio
sprzątano niższą wieżę, ruszono pokłady gołębich odchodów i
obrzeżki się rozpełzły. Łażą po rusztowaniach i przedostają się
na hejnalicę. Są wszędzie, gryzą nas. To bardzo swędzi, więc
ciągle się drapiemy. Interweniowaliśmy już kilkakrotnie u
naszych szefów, ale bez skutku. - mówią strażacy. (...) Adam
Kosek - kierownik działu epidemiologii Wojewódzkiej Stacji
Sanitamo-Epidemiologicznej bardzo się ucieszył, gdy usłyszał od
nas o obrzeżkach na hejnalicy. - Nikt nam nie dał znać, że tam
są obrzeżki. Cieszę się, że będzie je gdzie łapać, bo właśnie
zamówiła je u nas Akademia Medyczna z Lublina, której potrzebne
są do badań. Obawiam się tylko, że mogą być kłopoty z uzyskaniem
zezwolenia na wejście na wieżę (...). My możemy wkroczyć dopiero
wtedy, gdyby się okazało, że jest zagrożenie chorobą zakaźną, że
te właśnie obrzeżki przenoszą wirusy z jednego strażaka na
drugiego. Ale jeśli tylko gryzą, a strażacy się drapią - to nie
nasza sprawa, lecz administracji - oświadczył. Brygadier Seweryn
Dyja, któremu bezpośrednio podlegają strażacy trąbiący na wieży
(...) zapewnił, że jeśli informacja o ataku obrzeżków się
potwierdzi - podejmie stosowne działania. - My jesteśmy tylko
lokatorem wieży. Będziemy więc interweniować u właściciela, by
zlecił dezynsekcję, uzgodnimy - jak się to odbędzie. Na ten czas
przeniesiemy hejnalistów wyżej lub niżej, by mogli nadal trąbić.
Nie przewidujemy przeniesienia ich na wieżę Ratuszową, skąd
przez kilka dni grali hejnał podczas wielkiej dezynsekcji około
10 lat temu - poinformował". |
|
|
23 czerwca |
gościem krakowskich strażaków
był wojewoda małopolski Ryszard Masłowski. Informację o tym
wydarzeniu zamieściła Gazeta Krakowska z 24.06.1999 r. w notatce
"Normalna służba": "Wczoraj wojewoda Ryszard Masłowski był
gościem strażaków. Przygotowano atrakcyjny program wizyty.
Dostojny gość po prezentacji sprzętu w Komendzie Wojewódzkiej
przy ul. Westerplatte odwiedził Jednostkę Ratowniczo-Gaśniczą nr
2 przy ul. Rzemieślniczej. Specjalizuje się ona w ratownictwie
technicznym, ma na wyposażeniu jeden z dwóch jeżdżących w Polsce
(...) Mega-city - ciężki samochód ratowniczy zdolny podnieść i
postawić na koła najcięższą ciężarówkę. Do niedawna operował on
na terytorium od Legnicy do Przemyśla. Strażacy z jednostki
ratownictwa wysokościowego pokazali jak ratuje się ludzi z
górnych pięter wysokich budynków, w przypadku kiedy nie można
skorzystać z drabiny, a klatki schodowe są niedostępne. Wojewoda
zobaczył też. strażaków w akcji wypompowywania wody z posesji
przy ul. Hufcowej. Tym razem nie byty to pokazy, ani ćwiczenia.
To była normalna praca, praca jakiej z dnia na dzień strażakom
przybywa". |
|
|
24 czerwca |
w Gazecie Krakowskiej ukazała
się notatka "Biegiem na 15 piętro" informująca o osiągnięciach
Grupy Ratownictwa Wysokościowego z Krakowa: "Strażacy z
Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 w Krakowie wrócili z III
Ogólnopolskich Zawodów Grup Ratownictwa Wysokościowego z Łodzi.
W rywalizacji 14 zespołów wywalczyli trzecie miejsce, wygrywając
m.in. z komandosami Nadwiślańskich Jednostek MSWiA. Kpt.
Krzysztof Mendak indywidualnie uplasował się również na trzeciej
pozycji. W zawodach uczestniczą ratownicy GOPR, PCK, Straży
Pożarnej i wojska. Krakowski zespół w składzie: Krzysztof
Mendak, Stanisław Jastrzębski i Tomasz Kozynacki w ub. roku na
podobnych zawodach organizowanych przez GOPR w Karłowie k.
Dusznik Zdroju wywalczył pierwsze miejsce". |
|
|
25 czerwca |
w związku z opadami deszczu i
podniesieniem się poziomu wody w rzekach Kraków w ciągu kilku
poprzednich dni był zagrożony powodzią. O wydarzeniach tych
napisała Gazeta Krakowska w notatce "Strażacy pompują":
"Krakowowi no razie powódź nie grozi. Woda na największej rzece
Wiśle opada w tempie 44 cm na godzinę. Pod Wawelem zniknęła już
z bulwarów. Nadal w mieście jest kilkadziesiąt podtopionych
miejsc, budynków i posesji. Przede wszystkim dlatego, ze
niedrożna jest sieć kanalizacji burzowej. Strażacy nadal pompują
wodę z zalanych terenów. W Krakowie byto wczoraj 4 duże akcje
przy ul. Tynieckiej w Kostrzu, w Lesisku w Nowej Hucie, przy ul.
Brzeskiej koło Niepołomic oraz na Odwiślu. W kilkunastu innych
przypadkach pojedyncze samochody strażackie opróżniały z wody
piwnice domów, szkoły a nawet korty tenisowe "Garbarni". |
|
|
3 sierpnia |
przed godz. 10-ą straż pożarna
została wezwana na ul. Zygmunta Augusta. Zdarzenie to opisała
Gazeta Krakowska z 04.08.1999 r. w notatce "Walka z kwasem":
"Pani Ewa, laborantka, najpierw poczuła dziwny zapach, potem
zaczęły ją piec oczy, coraz trudniej było oddychać. Gdy
otworzyła szafę z toksycznymi chemikaliami, zdrętwiała - żrące
substancje zazwyczaj hermetycznie zamknięte rozlały się na
półkę, a z półki szeroką plamą na podłogę. Wybiegła w popłochu.
Od tej chwili jedynymi osobami uprawnionymi do przekroczenia
progu magazynu Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Krakowie,
byli strażacy. Prawie godzinę walczyli wczoraj z rozlanym kwasem
solnym i azotowym. Gdyby zareagowały one z innymi substancjami
mogło dojść do wybuchu bądź pożaru". |
|
|
18 sierpnia |
w związku z trzęsieniem ziemi
w północno-zachodniej Turcji na pomoc poszkodowanym wysłana
została grupa strażaków z województwa małopolskiego. Kulisy tej
wyprawy opisała Gazeta Krakowska z 19.08.1999 r. w notatce
"Zdążyć na czas": "Wczoraj o godzinie 18 z krakowskiego lotniska
w Balicach wyleciała do Turcji 14-osobowa grupa
ratowniczo-poszukiwawcza strażaków. - Zabieramy ze sobą
specjalistyczny sprzęt do ratowania ludzi pod gruzami: kamery
termowizyjne, geofony do nasłuchu dźwięków z ruin, piły
spalinowe do cięcia betonu i stali - mówi aspirant Krzysztof
Gruca. - Lecą z nami psy, które w takich wypadkach są
niezastąpione. (...) Dziesięciu ratowników-ochotników pochodzi z
Nowego Sącza, czterech z Krakowa. Krakowscy strażacy zabezpieczą
wyprawę ze strony logistycznej, sądeccy zajmą się poszukiwaniami
ludzi. W skład grupy wchodzi lekarz oraz treser psów. Wszyscy
przeszkoleni są w wydobywaniu ludzi spod gruzu i udzielaniu
pierwszej pomocy medycznej". Ratownicy wrócili do kraju 27.08.
|
|
|
16 września |
do niecodziennego zdarzenia
doszło w okolicy ul. Reduty i Strzelców. Opis tego zdarzenia
zamieściła Gazeta Krakowska z 17.09.1999 w artykule "Centymetry
od śmierci": "O godzinie 9.50 w budynek przy ulicy Reduty 9 w
Krakowie wjechał potężny iveco. Przejechał przez ogródek,
łazienkę i przybudówkę. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Rany odniósł tylko pies. - Stałam w ogródku. Zauważyłam, że na
wzniesieniu zatrzymał się tir. Kierowca wysiadł. Po chwili znów
popatrzyłam na drogę. Ujrzałam, że samochód stacza się na dom.
Uciekłam i schowałam się we wnęce w przedpokoju. Od kabiny
dzieliło mnie kilka centymetrów - mówi Kazimiera Miktos,
mieszkanka domu przy ulicy Reduty 9. Natychmiast przyjechała
policja i straż pożarna. (...) Do późnego popołudnia strażacy
wyburzali zniszczone części domu. Resztę podparli - stemplami". |
|
|
25 września |
strażacy-emeryci obchodzili
szczególną uroczystość. Wydarzenie to opisała Gazeta Krakowska z
27.09.1999 r. w notatce "Honory dla jubilatów": "Koło Emerytów i
Rencistów Pożarnictwa RP w Krakowie święci jubileusz 40-lecia
działalności. Z tej okazji jako pierwsza w Polsce organizacja
byłych pożarników otrzymała sztandar. W uroczystości przekazania
tego honorowego znaku uczestniczył m.in. Zbigniew Meres,
Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej. Na placu Jednostki
Ratowniczo-Gaśniczej nr l w Krakowie w sobotę odbyła się polowa
msza św. Po niej Włodzimierz Kukulski, przewodniczący komitetu
organizacyjnego przekazał poświęcony sztandar [prezesowi Zarządu
Głównego ZEIRP RP Leszkowi Pierzchanowskiemu, który wręczył go
prezesowi krakowskiego koła Antoniemu Rzepce] (...). Strażacy z
OSP w Poroninie przywieźli w darze także figurę św. Floriana.
Wczoraj uczestnicy uroczystości zwiedzili Ojcowski Park Narodowy
i wystawę strojów z "Ogniem i mieczem" w Pieskowej Skale. W
Związku Emerytów i Rencistów Pożarnictwa RP zrzeszonych jest
około 8 tyś. osób. Organizacja krakowska jako pierwsza w Polsce
otrzymała sztandar". |
|
|
5 października |
we wczesnych godzinach rannych
straż pożarna została wezwana do pożaru altany przy ul.
Prandoty. Na miejsce udały się 3 samochody pożarnicze. Podano 1
prąd wody. Podczas przegrzebywania pogorzeliska znaleziono
spalone zwłoki mężczyzny. |
|
|
12 października |
w krakowskich jednostkach
rozpoczęła się akcja protestacyjna. Napisała o tym wydarzeniu
Gazeta Krakowska z 13.10.1999 r. w notatce: "Auta przed
remizami": "We wszystkich krakowskich oraz w większości
jednostek małopolskich rozpoczęła się wczoraj o strażacka akcja
ostrzegawcza. Oflagowane są obiekty, a w godz. od 12 do 14 co
pół godziny przed remizy wyjeżdżają wszystkie samochody bojowe i
włączają na pół minuty syreny. No widocznym miejscu wywieszone
są też postulaty. Akcja zakończy się we czwartek. Postulaty są
dwa: pierwszy to płacowy. Strażacy domagają się, by zgodnie z
wynegocjowanymi warunkami do 2001 roku wyrównać płace strażaków
z płacami policjantów. Drugi postulat to zwiększenie ilości
etatów strażackich w Małopolsce, a co za tym idzie zwiększenie
budżetu małopolskiej straży, gdyż obecny wystarcza tylko na
przeżycie, nie pozwala na rozwój". |
|
|
13 października |
Gazeta Krakowska w notatce
"Fajermany na Zarzecze" poinformowała zmianach lokalowych w
krakowskich komendach: "Komenda Wojewódzka Państwowej Straży
Pożarnej od dziś przeprowadza się do nowej siedziby przy ul.
Zarzecze. W zabytkowym obiekcie przy ul. Westerplatte pozostaje
Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 1 pod dowództwem kpt. Jacka
Ambrożkiewicza oraz Komenda Miejska pod kierownictwem st.
brygadiera Antoniego Nawrota. Nowy obiekt przy ul. Zarzecze
budowano dla straży od kilku lat. Mieści się tam Jednostka
Ratowniczo-Gaśnicza nr 3 dowodzona przez st. kapitana Bogdana
Malinowskiego. Od dziś w tym samym obiekcie mieścić się będzie
Komenda Wojewódzka z wszystkimi wydziałami i stanowiskiem
kierowania. Tu też będzie urzędował Komendant Wojewódzki
Kazimierz Krzowski. Budynek przy Zarzeczu rozpoczęto budować w
październiku 1996 roku. Budynek główny i techniczne zostały już
zakończone, brakuje pieniędzy na ogrodzenie i zagospodarowanie
placu. Inwestycja finansowana była z budżetu Komendy Głównej PSP
przy wsparciu miasta". |
|
|
14 października |
podczas gaszenia pożaru altany
przy ul. Jasnej strażacy natknęli się na zwęglone zwłoki
niezidentyfikowanej osoby. Akcja gaśnicza trwała blisko 3 godz. |
|
|
16 października |
powstał pożar altany przy ul.
Opolskiej. Informację na ten temat przekazał Dziennik Polski z
19.10.1999 r. w notatce "Tragiczna seria": "Do kolejnej tragedii
doszło natomiast na działkach przy ulicy Opolskiej (u zbiegu z
ul. Mackiewicza). Również tam zapaliła się altanka, w której -
jak się okazało - spalił się człowiek; na razie jeszcze nie
zdołano nawet ustalić płci ofiary. Z wstępnych ustaleń wynika,
iż przyczyną pożaru było prawdopodobnie zaprószenie ognia w
drewnianym obiekcie (może od papierosa, albo ktoś się dogrzewał,
paląc coś w altanie); wykluczono w tym przypadku działanie osób
trzecich. - Wszystkie trzy ofiary były bezdomnymi. Na razie
znane są jedynie personalia jednego zmarłego; zwęglone zwłoki
pozostałych nadal nie są zidentyfikowane - podaje Jolanta
Maciejewska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w
Krakowie". |
|
|
31 października |
pożar wybuchł w mieszkaniu na
os. Albertyńskim. Relację z tego zdarzenia opublikowała Gazeta
Krakowska z 02.11.1999 r. w notatce "Skok z czwartego piętra":
"W niedzielę około godziny 21 w jednym z bloków w osiedlu
Albertyńskim w Krakowie wybuchł pożar. Ogień błyskawicznie
trawił mieszkanie. Jego właścicielka, uciekając przed
płomieniami i dymem, wyskoczyła z balkonu na czwartym piętrze.
Poszkodowani zostali też sąsiedzi. Nie było innej drogi
ucieczki. Na balkon poniżej płonącego mieszkania nie można się
było dostać, ponieważ został obudowany szybami. Na skutek upadku
z czwartego piętra ponadpięćdziesięcioletnia kobieta doznała
bardzo ciężkich obrażeń. Wczoraj lekarze określali jej stan jako
bardzo ciężki. Do szpitala trafili także jej sąsiedzi - troje
dzieci i ich ojciec. Ich stan jest jednak znacznie lepszy,
powodem hospitalizacji jest podejrzenie zaczadzenia. Czwarte
piętro bloku nr 20 na os. Albertyńskim jeszcze wczoraj było
mocno zadymione. Zbyt duże stężenie tlenku węgla utrudniało
czynności śledcze w spalonym mieszkaniu. Przyczyna pożaru nie
została ostatecznie ustalona. Prawdopodobnie było nią
zaprószenie ognia. Lokal, z którego wyskoczyła kobieta, spłonął
całkowicie. Znacznie ucierpiało też sąsiednie mieszkanie". |
|
|
20 listopada |
powstał pożar hali
produkcyjnej przy ul. Siemaszki. Zdarzenie to opisał Dziennik
Polski z 22.11.1999 r. w artykule "Gasił cały Kraków": "Pierwsze
sygnały o pożarze nadeszły do straży pożarnej kilka minut przed
godziną 18. (...). Wkrótce na miejscu pojawiło się kilkadziesiąt
wozów straży pożarnej, policja, która zabezpieczała teren,
właściciele i pracownicy firm, które miały w hali siedziby. Już
z daleka, choć był wieczór, widoczna była na niebie olbrzymia
chmura dymu unoszącego się znad płonącej hali.
Gdy przyjechaliśmy na miejsce widać już było palący się dach.
Naszym zdaniem ogień musiał się wewnątrz "kisić" przez 2-3
godziny, po czym wyszedł nagle na zewnątrz. Dopiero wtedy pożar
został zauważony, a wtedy się już bardzo mocno paliło. Można
powiedzieć, że o godzinie 18 właściwie cały obiekt był objęty
ogniem - mówi aspirant Tadeusz Linca, dowódca grupy operacyjnej
Miejskiego Stanowiska Kierowania PSP w Krakowie. - Okazało się,
że w pobliżu budynku stoi cysterna; było podejrzenie, że może
być wypełniona benzyną. Prawdopodobnie była jednak pusta, ale
opary, które w niej były mogły być jeszcze groźniejsze. Ponieważ
nie udało się uruchomić pojazdu musieliśmy odciągać cysternę.
Wkrótce wyszło, że nie było to jedyne dodatkowe
niebezpieczeństwo. W przybudówce przy hali znaleziono 12 butli z
acetylenem. Na szczęście ogień nie przeniósł się na ten obiekt i
butle wyniesiono. Później zauważono wewnątrz płonącej hali
kolejne butle z propanem-butanem.
Było bardzo duże niebezpieczeństwo, że wybuchną. Butle
rozszczelniły się, po czym zapalił się gaz wydobywający się z
nich. Wypalił się i, na szczęście, nie doszło do eksplozji -
powiedział nam jeden z uczestników akcji. - W pobliżu była
stacja paliw, ale ustaliliśmy, że jest nieczynna. Są tam jednak
zbiorniki z olejem opałowym do kotłowni. - Były problemy z wodą.
W pobliżu hali jest tylko jeden hydrant i na dodatek ciśnienie
było słabe. Trzeba, więc było dowozić wodę z innych miejsc.
Korzystaliśmy m.in. z cystern, w tym ściągniętej ze Skawiny.
Użyto trzech drabin, z których gaszono ogień we wnętrzu hali -
mówi Tadeusz Linca. - Część strażaków pracowała w aparatach
tlenowych, gdyż paliły się tworzywa sztuczne, więc było
niebezpieczeństwo zatrucia.
Udało się uratować część sprzętu komputerowego, niektóre pojazdy
znajdujące się w hali - powiedział st. brygadier Antoni Nawrot,
Komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie, który
przybył na miejsce pożaru. - Ta sama hala paliła się również w
zimie, prawie dokładnie 2 lata temu. Wtedy było około 20 stopni
mrozu (...).
Ostatni wóz strażacki odjechał sprzed hali wczoraj około godziny
10 rano (o godzinie 6 z pogorzeliska jeszcze się dymiło), czyli
akcja trwała ponad 16 godzin, a uczestniczyło w niej blisko 100
strażaków i użyto 24 wozy. Prawdopodobnie była to największa
akcja straży w Krakowie w tym roku, gdyż halę "gasił cały
Kraków" - jak nam powiedziano. Na razie nie są jeszcze znane
przyczyny pożaru, nie zostały też oszacowane straty materialne". |
|
|
|
W zdarzeniach, do których
wezwano krakowskich strażaków w 1999 r., śmierć poniosło 60
osób, w tym 3 dzieci, 419 osób zostało rannych, w tym 48 dzieci.
|
Rok: |
1992 |
1993
|
1994 |
1995 |
1996
|
1997 |
1998
|
1999 |
2000 |
2001
|
2002
|
2003
|
2004 |
|